sobota, 8 sierpnia 2020

"Nauczycielka" Kaja Łęcka - recenzja


Dziękuję wydawnictwu W.A.B. za możliwość przeczytania powyższego tytułu. 

Książka opowiada o trzydziestoletniej nauczycielce angielskiego Justynie, która po rozstaniu postanawia skorzystać z popularnej aplikacji randkowej Tinder.

Nie jestem jakąś fanką tej aplikacji, ale stwierdziłam, że może jako motyw w historii nieźle się sprawdzi. Biorąc pod uwagę całość fabuły jest to w ¾ powieść obyczajowa, a według mnie jedynie w ¼ erotyk. Jako że obyczajówki nie są moją mocną stroną, nie czytało mi się najłatwiej.

Styl książki nie jest skomplikowany, ale sama historia utrudniała mi szybkie czytanie. Miałam wrażenie pewnej chaotyczności, ale głównym powodem mogła być perspektywa głównej bohaterki.

Teoretycznie powinnam się utożsamić z tytułową nauczycielką, bo łączą nas pewne cechy, ale im dalej brnęłam w książkę, tym mniej mojego szacunku zostawało dla Justyny. Na tym polega, jak dla mnie, problem tej książki. Za każdym razem jak zaczyna coś robić dobrze to zaraz staje się coś, po czym ręce z moim czytnikiem mi opadały. Strasznie podobało mi się, że zwrócona została uwaga na to jak otoczenie traktuje singielki i jak inni ludzie „pomagają naprawić ten stan”. Tylko co z tego skoro główna bohaterka jest wzorowym uosobieniem stereotypu pt. „Kobieta nigdy nie wie, czego chce”. Świetnym przykładem była upojna noc z przystojnym mężczyzną poznanym na wakacjach, po której ona wyrzuciła go z pokoju, a sekundę później żaliła się, że myślała, że będzie z tego coś więcej… Właśnie tego typu sceny czytałam po kilka razy, bo stwierdziłam, że może ze mną coś jest nie tak i czytam bez zrozumienia. Nie pojmowałam logiki bohaterki w wielu aspektach. Ze strony bardziej technicznej mam wrażenie, że czasem pomiędzy dwoma zdaniami obok siebie brakowało logicznego związku.

Wracając do naszej nauczycielki, były dokładnie 3 momenty w książce, w których byłam z niej dumna i biłam jej brawo. Pod koniec ze względu na to jak traktowało ją otoczenie bardzo jej współczułam, ale to były jedyne chwile mojej sympatii do tej bohaterki.

Jak dla mnie sceny erotyczne stanowiły jedyną odskocznię od rozważań Justyny na temat otaczającego ją świata. Myślę, że lepiej czytałoby mi się książkę gdyby akcja skupiała się głównie na jej perypetiach z Tinderem.

Jednak muszę przyznać, że zakończenie dosyć mnie zaskoczyło i otwarło możliwość dalszego ciągu historii.

Niestety tytuł nie przypadł mi zbytnio do gustu, ale życzę autorce rozwijania swojej pisarskiej pasji. Kto wie, może w przyszłości sięgnę po następne książki ;)


2 komentarze:

  1. To szkoda, że książka nie przypadła Ci do gustu :/ Ale zdjęcie jak zawsze masz cudne <3

    OdpowiedzUsuń

“W imię Boga” Dominika Skoczeń - recenzja

  W imię Boga autorstwa Dominiki Skoczeń to książka z gatunku fantasy, w której centrum stoi system wiary przedstawionego świata. Na tym s...